Garncarstwo z Dziewięcierza nieodkrytym dziedzictwem kultury powiatu lubaczowskiego

W wielu regionach w Polsce mogą zazdrościć powiatowi lubaczowskiemu obfitości jego dziedzictwa kulturowego. Potencjał kulturalny tej okolicy, zwłaszcza regionu horynieckiego i jego sąsiedztwa, jest ogromny. Jednakże problem polega na tym, że większość mieszkańców nie zdaje sobie sprawy z bogactwa kulturowego, jakie posiada ich region. O garncarstwie z Dziewięcierza i lokalnym dziedzictwie kultury opowiada Grzegorz Ciećka.

Dzięki wieloletniej pracy z kamieniarką bruśnieńską i drzeworytem płazowskim, obserwując intensywne emocje, jakie dziedzictwo kultury wywołuje u osób świadomych jego wartości, czasami wręcz chorobliwe emocje, jestem przekonany o wartości działań w tej dziedzinie. Nadszedł zatem czas, aby ponownie „narozrabiać” i ożywić kolejny skarb lokalnej historii i kultury – garncarstwo dziewięcierskie. Garncarstwo było obiektem mojego zainteresowania przez wiele lat, lecz musiało poczekać na swoją kolej. Teraz, po wielu miesiącach gromadzenia materiałów i eskapad terenowych, a także wydaniu dziewięcierskiej opowieści „Pirografika i Krzyżowiec”, posiadam solidne podstawy do rozpoczęcia promocji wyjątkowego dziedzictwa niematerialnej kultury horynieckiej, czyli garncarstwa. Dlaczego akurat horynieckiego? Nie chodzi jedynie o to, że Dziewięcierz leży na terenie gminy Horyniec-Zdrój. Jest coś więcej, co ujawni się w dalszej fazie opisowego opracowania tego dziedzictwa.

W tym momencie warto zadać sobie pytanie: po co w ogóle opisywać, promować i ożywiać to dziedzictwo? Komu jest to potrzebne?

Odpowiedź jest prosta: ponieważ to stanowi fundament dla wzrostu prestiżu regionu i jego mieszkańców. Posiadanie unikatowego, wyróżniającego się elementu, który, gdy jest umiejętnie promowany, może zwiększyć rozpoznawalność regionu i ułatwić pozyskiwanie funduszy na inwestycje kulturalne. Nasza dotychczasowa peryferyjność, będąca w czasach PRL-u wymówką do braku inwestycji, obecnie przekształca się w nasz największy atut. Dawniej ludzie uciekali do miast, dziś obserwujemy przesilenie: rozpoczyna się poszukiwanie miejsc na wsiach. Rosnące zainteresowanie historią lokalną i poszukiwanie „drugiego domu” to trend, który, jeśli zostanie zrozumiany i wykorzystany, otworzy nowe możliwości rozwoju i podniesienia prestiżu.

Poznanie wartości niematerialnego dziedzictwa kulturowego otwiera drzwi do nowych możliwości. Jednak najpierw konieczne jest dogłębne poznanie historii, aby wiedzieć, jak na niej budować przyszłość. Najbliższe miesiące będą okresem, w którym będziemy odkrywać niuanse lokalnego garncarstwa. A teraz, krótki wstęp historyczny, aby zrozumieć, z czym mamy do czynienia.

Potylicz, miejscowość sąsiadująca z Dziewięcierzem, obecnie znajduje się na terenie Ukrainy. W Polsce, przed rozbiorami, Potylicz należał do starostwa lubaczowskiego i stanowił ważny ośrodek przemysłowy. Zapisy źródłowe wskazują, że już w 1502 roku działali tam garncarze, a w drugiej połowie XVI wieku ich liczba w Potyliczu osiągnęła około 50. Dla porównania, w tym samym okresie w Krakowie działało zaledwie około 20 garncarzy.

Garncarze w Potyliczu wytwarzali różnorodne naczynia: garnki, dzbanki, bańki, rynki (podłużne misy do zbierania tłuszczu podczas pieczenia na rożnie), tygle (patelnie na trzech nóżkach), miski, donice, a także kafle i elementy ceramiki budowlanej. Naczynia z Potylicza trafiały do różnych miejscowości na terenie dawnej Polski, co potwierdzają źródła pisane z końca XVI i XVII wieku.

Ośrodek garncarski w Dziewięcierzu, w przeciwieństwie do sąsiedzkiego miejskiego ośrodka w Potyliczu, był określany jako wiejski. Pokłady gliny, z których korzystano, ciągną się od Glińska przez Magierów do Potylicza i dalej od Dziewięcierza po Horyniec. Garncarstwo w Dziewięcierzu było domeną głównie najbiedniejszych mieszkańców, zwłaszcza z przysiółków: Dolina, Łuh i Kiernica. Po II wojnie światowej Dziewięcierz został podzielony granicą, a ośrodek garncarski znalazł się w całości po polskiej stronie.

Czy możliwe jest reaktywowanie tego rzemiosła w Dziewięcierzu? Czy w ogóle warto zastanawiać się nad garncarstwem i czy to kogokolwiek zainteresuje? W Medyni Głogowskiej pod Rzeszowem takie pytania nie były stawiane; tam już udało się stworzyć atrakcyjny produkt turystyczny związany z garncarstwem. Aby osiągnąć podobny sukces, konieczne są lata pracy i przede wszystkim wyobraźnia. Posiadając solidne fundamenty w postaci historii, możemy zbudować coś atrakcyjnego. Potrzebujemy tylko czasu na odpowiednie rozwinięcie tematu, jego opisanie i promocję w mediach, aby pokazać, że garncarstwo jest interesujące i ma potencjał. Następny krok, to dostrzeżenie potencjału przez lokalne instytucje, które mogą wykorzystać w ramach swoich działań to dziedzictwo kultury.

Na koniec pytanie, czy powinienem się tym zajmować? Nie, nie powinienem. Problem w tym, że nikt inny się tym nie zajmie i nikogo garncarstwo dziewięcierskie nie interesuje.

grafika wygenerowana dzięki DALL·E 2

źródło informacji o Potyliczu: wilanow-palac.pl

opracowanie tematu: Grzegorz Ciećka

Opublikowano
Umieszczono w kategoriach: News